poniedziałek, 30 grudnia 2013

Porto, w końcu!


Decyzję o spędzeniu weekendu w Porto podjęliśmy w piątkowy wieczór. Internet → pociąg i hotel → 4h snu → ruszamy!





Porto ma dwie części - piękną i smaczną. Pomiędzy tymi częściami płynie rzeka Douro, ale mądre głowy wpadły na pomysł połączenia elementów składowych Porto sześcioma mostami. W ten sposób Porto jest przepiękne i przepyszne jednocześnie :)

Część pierwsza - piękna:























Zbliżamy się do łącznika:





Chyba najsłynniejszy z mostów: Ponte Dom Luis I







Kilka widoków na piękną część Porto z jego smakowitego obszaru: 






Przejdźmy do smaku, który w Porto przechowywany jest tak:





Smaczna część!









Buteleczki z Porto Vintage, np. z 1815 roku. Tych akurat nie można kupić, bo nie za wiele ich zostało, ale jeśli ktoś dysponuje akurat 1500 €, może sobie kupić buteleczkę z 1863. Należy jedynie pamiętać, że po otwarciu mamy 24 godziny na wypicie takiego specjału!
  




Wasze zdrowie!



Po degustacji, przybiłam piątkę Mikołajowi, i poszliśmy dalej raczyć się Porto w Porto

 





Pan Sandeman jest tajemniczy, produkuje Porto i Cherry. Stąd symbol -  portugalski studencji kocyk i hiszpańskie sombrero.



Nagle nastał wieczór, piękny po obu stronach miasta, po czym przerodził się w noc, i mglisty poranek. 















Mówiąc mglisty, mamy na myśli na prawdę mglisty.




Udaliśmy się na dworzec i wskoczyliśmy w pociąg do położonej niedaleko Bragi. O tym w kolejnym poście. Teraz natomiast rzeczy dziwne spotkane w Porto.

1. Nie robią tu za dużo prania



2. Adresy posiadłości oznaczane są tablicami rejestracyjnymi



3. W kawiarniach serwują eXpresso



4. Mają specjalne knajpy dla programistów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Translate