czwartek, 31 października 2013

Pieroroggio



Powoli tradycją staja się u nas wspólne kolacje środowe. W zeszłym tygodniu panowała tematyka włoska - Luigi przygotował dla wszystkich carbonarę, chociaż bez kombinowania się nie obeszło - bezglutenowcy i wegetarianie też przecież muszą jeść.

W tym tygodniu postanowiliśmy pokazać trochę polskości, więc pomysłu na danie nie trzeba było daleko szukać - pierogi ruskie :D


Od początku do końca przygotowane rękami widocznymi na poniższych zdjęciach




111 sztuk pysznych pieroroggio trafiło do wygłodniałych żołądków :)

poniedziałek, 28 października 2013

Dzień sportów radykalnych





ErasmusStudentNetwork postanowił zorganizować dzień sportów ekstremalnych. Dzień był, sporty się pojawiły, ekstremalny zamieniłabym na rozrywkowy/figlarny/paradny/swawolny i ile tyko synonimów ma słowo zabawny :)
Trafiła nam się wspaniała pogoda, piekne słońce i wręcz upał, do tego w bajkowej okolicy z niewielką grupą sportowych zapaleńców. Bardzo przyjemny dzień!

Były rowery górskie! Jechaliśmy przez godzinę po przepięknym terenie w okolicach rezerwatu Montargil. Paru osobom trzeba było wytłumaczyć jak zmieniać biegi, koniec koców jeden człek zaliczył glebę, a ja złapałam kapcia :D

Później była wspinaczka. Ba, ścianka wspinaczkowa, na której można sobie było wybrać trudną lub łatwą drogę.





Panowała zasada safety first, która ujawniała się w zakładaniu kasku na wypadek magicznych kamieni spadających z nieba. Mieliśmy też okazję podziwiać perfekcyjnie wykonywaną wielokrotną asekuracjię.











Mikołaj, na wszelki wypadek, postanowił również zaczerpnąć nieco z medytacji (wybrał trudniejszą wersję drogi na górę).




Dokładnie wszystko przemyślał i udało mu się wyjść na samą górę :)




A gdy chłopcy prężyli muskuły




 Mikołaj postanowił zwiać




Wtedy do akcji "wfrunął" superman




I tak znaleźliśmy się nad wodą. Kajakowaliśmy, mieszaliśmy zupę, itp.










 A na koniec zaznaliśmy trochę prędkości, w efekcie której Mikołaj zgubił gacie, mnie jakoś udało się utrzymać majty na swoim miejscu, ale nie było łatwo.






 To był bardzo przyjemny dzień.
Niebawem więcej zdjęć :)



niedziela, 20 października 2013

Sintra


Ruszyliśmy do Sintry z samego rana, żeby załapać się na niedzielne, dopołudniowe darmowe wstępy. I żeby skorzystać z tego w całej okazałości, udaliśmy się do najdroższego zamku. I przywitała nas niemiła niespodzianka - darmowe wstępy są tylko dla mieszkańców Sintry. Dziwne, ale pani w kasie za nic w świecie nie chciała nam uwierzyć, że jesteśmy z Sintry. I musieliśmy płacić. Skorzystalimy więc z każdej napotkanej toalety spuszczając wodę dwukrotnie :D
A Palácio da Pena prezentował się tak:



















 Czy to przypadkiem nie potwór z Mafry?! A co on w Sintrze robi?














Poszliśmy też do ogórdka






















I tak, po jakichś czterech godzinach spędzonych w pałacu z ogrodem, przeszliśmy do Castelo dos Mouros


 
 















Mam nadzieję, że odwiedzimy jeszcze kiedyś Sintrę!

Szukaj na tym blogu

Translate