W sobotę postanowiliśmy odpocząć od hałaśliwej Lizbony - wybór padł na Setubal. Godzinna jazda pociągiem (nie obeszło się bez przygód) na południe i oto zdobyliśmy cel.
Pierwszą atrakcją na liście zabytków był portal :D
Był zamknięty, więc ruszyliśmy w dalszą drogę. Z każdą minutą słońce coraz bardziej nas rozpieszczało.
Spacerkiem przebrnęliśmy przez uroczy deptak, gdzie również odbywał się targ staroci. Od widoku tych wszystkich skarbów aż bolały oczy i kręciło się w głowie, na szczęście przy fontannie można było chwilę odsapnąć :D
Zatoka, przy której mieści się Setubal, jest znana z delfinów. Niestety spotkaliśmy tylko takie
I dalsza tułaczka, w stronę zamku na wysokim wzgórzu, po widoki!
Udało nam się nawet zaliczyć mały trekking :)
A temperatura, jak widać, malowała nam uśmiechy od ucha do ucha :) No może nie wszystkim :D Zaznaczę tu, że doświadczona Lizbońską zimnicą, założyłam termoaktywną bieliznę narciarską, grubą, wełnianą. No nie przydała mi się.
Plaża!
A na zakończenie ciekawostka - w Setubalu chyba mieszka jakaś bajkowa księżniczka :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz