Decyzję o spędzeniu weekendu w Porto podjęliśmy w piątkowy wieczór. Internet → pociąg i hotel → 4h snu → ruszamy!
Porto ma dwie części - piękną i smaczną. Pomiędzy tymi częściami płynie rzeka Douro, ale mądre głowy wpadły na pomysł połączenia elementów składowych Porto sześcioma mostami. W ten sposób Porto jest przepiękne i przepyszne jednocześnie :)
Część pierwsza - piękna:
Zbliżamy się do łącznika:
Chyba najsłynniejszy z mostów: Ponte Dom Luis I
Kilka widoków na piękną część Porto z jego smakowitego obszaru:
Przejdźmy do smaku, który w Porto przechowywany jest tak:
Smaczna część!
Buteleczki z Porto Vintage, np. z 1815 roku. Tych akurat nie można kupić, bo nie za wiele ich zostało, ale jeśli ktoś dysponuje akurat 1500 €, może sobie kupić buteleczkę z 1863. Należy jedynie pamiętać, że po otwarciu mamy 24 godziny na wypicie takiego specjału!
Wasze zdrowie!
Po degustacji, przybiłam piątkę Mikołajowi, i poszliśmy dalej raczyć się Porto w Porto
Pan Sandeman jest tajemniczy, produkuje Porto i Cherry. Stąd symbol - portugalski studencji kocyk i hiszpańskie sombrero.
Nagle nastał wieczór, piękny po obu stronach miasta, po czym przerodził się w noc, i mglisty poranek.
Mówiąc mglisty, mamy na myśli na prawdę mglisty.
Udaliśmy się na dworzec i wskoczyliśmy w pociąg do położonej niedaleko Bragi. O tym w kolejnym poście. Teraz natomiast rzeczy dziwne spotkane w Porto.
1. Nie robią tu za dużo prania
2. Adresy posiadłości oznaczane są tablicami rejestracyjnymi
3. W kawiarniach serwują eXpresso
4. Mają specjalne knajpy dla programistów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz