czwartek, 12 września 2013

Madeira!

Madeira, czyli "po co czekać tydzień na rozpoczęcie zajęć w mieście, w którym i tak będzie się żyło przez kilka miesięcy"

Pierwsze wrażenie - "łałałałałiła!"





Nie zabrakło dziwnych smakowitości


Ale z tymi bananami coś było nie halo...


Za to z Ponchą wypitą w tym barze wszystko było w jak najlepszym porządku, mogła ona nawet wpłynąć na percepcję widoków oglądanych z kolejki linowej...





A później długi spacer w dół, w stronę dalszych atrakcji




Noce, mimo że pełne uroku, mogą być bardzo chłodne, zwłaszcza jeśli spędza się je pod gołym niebem na wybetonowanej "plaży", na której zostaliśmy zamknięci. Szczególnie mieszane uczucia wywołuje wtedy deszcz spadający znienacka o 02.00 nad ranem. No cóż, takie widoki nie mogą być za darmo :)


Nie mogło zabraknąć pluskania się w ocenie, skaliste wybrzeże tego nie ułatwiało, ale za to jakie wrażenia. Z istotniejszych rzeczy należy pamiętać, że nad wodą zdarza się tajemnicze zjawisko przypływu. Dla mniej wtajemniczonych - poziom wody przy brzegu podwyższa się w czasie. Dlatego też ważne jest, by tuż przy wodzie nie pozostawiać rzeczy, które mogą się jeszcze przydać, np. obuwia. Chyba że ktoś lubuje się w  wyławianiu sandałów z falującego biosystemu oceanu. 



Madera to nie tylko woda, jakież tam są góry, jaka roślinność, jaka cała przyroda! Chociaż trzeba się mieć na baczności, bo góry są kobieco - kapryśne. I tak z pięknego, słonecznego południa autostopem dostaliśmy się na płaskowyż w centralnej części wyspy, który przywitał nas kolejno: spadkiem temperatury do 10°C, mgłą białą jak mleko o gęstości przyrastającej w tempie geometrycznym, życiodajnymi ulewnymi deszczami i koniecznością złapania kolejnego stopa w celu sprawnej ewakuacji. W tle dominowały dźwięki turbin wiatraków.

 

W ten sposób dostaliśmy się do Calhety, gdzie zaliczyliśmy przyjemne już górskie wędrówki wzdłóż lewad.




Można karmić zwierzątka (w zasadzie był to test na jakość sosu - ocena celująca, prestiżowy certyfikat Approved by The Lizard przyznany sosowi Uncle Ben's, 07.09.2013)


A tak wygląda Calheta


A tak śniadanie niedaleko Calhetowej plaży


Czas na północ, czyli w stronę Porto Moniz i Ribeira de Janela, gdzie znajdował się jedyny camping na Madeirze, charakteryzujący się wietrzną aurą zmuszającą nas spozywania obfitych kolacji w celu lepszej stabilizacji namiotu. Jedną z atrakcji campingu, poza położonymi niedaleko "naturalnymi" basenami i sterczącą z morza skałą, była portugalska rodzina, która przygotowywała posiłki używając 25 litrowej butli z gazem i porcelanowej zastawy. Zawstydzeni ich potęgą, chowaliśmy się po kątach z naszym 230 gramowym Campingazem i kawą pitą ze słoka po dżemie.





A po tej drodze jechał samochód


 Będąc na północy zaliczyliśmy najwspanalszą lewadę. Kilka zdjęć potwierdzających poniżej:








Tak, szło się tunelami. Kilka danych technicznych:
  • średnia wysokość tunelu: 1.5 m
  • średnia szerokość ścieżki obok lewady: 0.3 m
  • liczba tuneli na trasie: 9 
  • najdłuższy tunel: 1300 m
  • długość trasy w jedną stronę: 15 km
  • Hiszpanie siedzący przed wejściem do najdłuższego tunelu i mówiący: "Mucha agua, muuucha agua" = woda lejąca się ze ścian/sufitów/woda wszędzie/mokro wszędzie/itp.itd. 



 


Jakby ktoś się zastanawiał, to odgłos spadajacego z góry głazu wielkości zmutowanego arbuza jest równoznaczny z faktem spadania z góry głazu wielkości zmutowanego arbuza.








A tak prezentował się widok na camping z góry



Do zobaczenia Madeiro!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Translate